piątek, 29 marca 2013

Nominacja The Versatile Blogger Award

Zapomniałam przy wcześniejszej notce dać nominacji to The Versatile Blogger Award, więc robię to teraz.
A więc nominuję:
- http://yaoidreams.blogspot.com/
- http://haiiro-no-yoake.blogspot.com/
http://aabout-story.blogspot.com/
I to będzie chyba na tyle ^^

~ However dreams to come true 4

     Obudziłem się chyba o 3 w nocy. Byłem strasznie głodny, poprzedniego dnia nic nie jadłem. Wyszedłem z łóżka i chwiejnym krokiem pokierowałem się do wyjścia. Teraz musiałem udać się w poszukiwaniu wejścia do kuchni, jednak z tym nie powinno być dużego problemu. Takiego też nie było. Pomieszczenie znajdowało się na parterze. Kuchnia połączona była z bardzo ładnie ustrojonym salonem. Ktoś kto tu urządzał musiał mieć na prawdę dobry gust. Morelowe ściany świetnie komponowały się z kasztanowymi meblami. W rogu znajdował się szklany stolik, dosyć spora skórzana kanapa, dwa fotele z tego samego materiału i telewizor plazmowy. Nigdy nawet sobie nie wyobrażałem, że kiedyś będę mieszkał w tak wspaniałym domu, tylko jest jeden minus. Moi lokatorzy chyba nie zbyt szybko mnie zaakceptują. O ile w ogóle mnie zaakceptują. 


Zajrzałem do lodówki i rozejrzałem się po wszystkich półkach. Westchnąłem głośno. Mogliby zrobić zakupy... Chyba jednak nie dany był mi dzisiaj jakikolwiek posiłek. Zrobiłem smutną minę i zamknąłem lodówkę, spojrzałem jeszcze na nią tęsknie i wróciłem do pokoju. Choi nadal smacznie spał. Położyłem się na swoim łóżku, jednak teraz nie potrafiłem szybko zasnąć. Przewracałem się z boku na bok aż w końcu zasnąłem. 



Poczułem, że ktoś mnie szarpie za ramie, zaspany uchyliłem jedno oko i spostrzegłem sylwetkę Choi przed moimi oczami.

- Czego chcesz? - warknąłem i odwróciłem się do niego tyłem zakrywając się kołdrą po sam czubek głowy. 
- Wstawaj młody, dziś mamy spotkanie z SM, chcą poznać nowego członka SHINee, więc się rusz, ładnie się ubierz i zrób dobre pierwsze wrażenie - uśmiechnął się i zaczął po prostu ściągać ze mnie kołdrę. 
- Ale ja chce spać... trochę litości! - wyrwałem mu kołdrę i znów się nią zakryłem. 
Starszy popatrzał chwilę na mnie, uśmiechnął się tajemniczo i wyszedł z pokoju. Byłem pewny, że dał mi spokój. Zadowolony wtuliłem się w poduszkę i już miałem zasypiać, gdy poczułem na sobie coś zimnego i... mokrego! 
Szybko zerwałem się z łóżka i rozejrzałem po pokoju. Mój wzrok padł na bruneta stojącego przede mną z szerokim uśmiechem i z kubkiem w ręce.
- Mówiłem żebyś się ruszył - powiedział i wyszedł.
- Idiota - syknąłem i zacząłem się ubierać.
Wszedłem do kuchni i rozejrzałem się po pomieszczeniu, już wszyscy tam byli i jedli śniadanie. Wyminąłem ich i chciałem sobie również zrobić coś do jedzenia, ale ktoś chwycił mnie za ramie i posadził na krześle. To chyba był Onew, czy jakoś tak. I po chwili podał mi kilka tostów na talerzu. Spojrzałem na niego niepewnie i podziękowałem. To było... miłe. Kiedy mieszkałem ze swoją matką i ojczymem nikt nigdy nie przygotował mi śniadania. Zawsze sam musiałem sobie coś zrobić, albo kupić. Mną się nikt nie przejmował. Byłem do tego przyzwyczajony. Myślałem, że tutaj będzie tak samo, zasada: "każdy dba tylko o siebie", czyżby jednak nie? Miłe zaskoczenie. Zjadłem śniadanie, posprzątałem po sobie i udałem się do pokoju. Zacząłem przegrzebywać walizkę w poszukiwaniu jakiejś odpowiedniej kreacji. Gdybym się wczoraj rozpakował byłoby mi łatwiej. Wyjąłem w końcu białe rurki, czarny T-shirt z nadrukiem i koszulę w biało-czarną kratę. 


     Pół godziny później ponownie stanąłem pod ogromnym budynkiem SM Town, tym razem już pewny siebie wszedłem do siedziby SM. Razem z całym zespołem i menadżerem udaliśmy się na drugie piętro i pokierowaliśmy się do dosyć sporej sali obrad. Zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy na rozpoczęcie spotkania. Znajdowali się tam głównie najwyżsi członkowie SM, kilka innych zespołów i nowicjusze tacy jak ja. Spostrzegłem, że jakiś chłopak ciągle mi się przygląda, mógł mieć coś około 19-20 lat. Również na niego spojrzałem, na co on uśmiechnął się nikle. Nie rozumiałem jego zachowania, więc po prostu odwróciłem wzrok. Lecz spostrzegłem kątem oka, że on wciąż nie spuszcza ze mnie wzroku. Postanowiłem nie zwracać na to uwagi i po prostu skupić się na spotkaniu. 

Przedstawiono mi, oraz kilku innym nowicjuszom z innych zespołów wszystkie prawa i obowiązki, jakie będą nas obowiązywać i jeszcze kilka innych rzeczy. Nie było tak źle. Kiedy to spotkanie dobiegło końca wstałem ze swojego miejsca i miałem zamiar opuścić pomieszczenie, gdy ktoś nagle złapał mnie za ramię. Odwróciłem się i moje oczy ujrzały tego samego chłopaka. Czego on chce...?


The Versatile Blogger Award


Zostałam nominowana przez Chisana Sekai, Mystery i Juui Neko, Bardzo dziękuję ^^

Zasady:
  • podziękować nominującemu bloggerowi u niego na blogu
  • pokazać nagrodę "Versatile Blogger Award"
  • nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
  • poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów
7 faktów o mnie:
1. Dzięki SHINee zaczęła się moja przygoda z K'pop.
2. Taniec to moja największa pasja, tańcz od dziecka i staram się rozwijać w tym kierunku. 
3. Jestem bardzo wrażliwa i łatwo można mnie zranić, ale również jestem silna  radze sobie ze wszelkimi problemami. 
4. Bardzo cenię sobie moich przyjaciół, są dla mnie wsparciem w trudnych chwilach. Bez nich bym sobie nie poradziła.
5. Uwielbiam czytać mangę i oglądać anime, ostatnio zaczęłam oglądać "Naruto"         i strasznie się wciągnęłam ^^
6. Oprócz K-pop'u słucham także rapu, wciągnęła mnie ta muzyka.
7. Uwielbiam szkicować, ostatnio szkicuję postacie z anime i chyba wychodzą mi coraz lepiej :D


Bardzo was przepraszam za taką długą nieobecność, brak czasu, bardzo dużo nauki i najgorsze... brak weny...
Przepraszam was jeszcze raz i postaram się teraz rozdziały dodawać częściej, mam nadzieję że będzie duzlo czytelników. 
Życzę wam wesołych świąt!!




sobota, 26 stycznia 2013

~ However dreams to come true 3


     Kończyliśmy podpisywanie dokumentów w gabinecie pana Junho. To była chyba najnudniejsza część całego spotkania. Byłem już tym wszystkim wykończony, a oczy same mi się zamykały. Jeszcze gorzej było jak zaczął czytać regulamin. Nie był zbyt ciekawy. Było tam chyba z 50 punktów, z czego ja zapamiętałem tylko kilka. 
Nie wolno się spóźniać na spotkania. Trzeba dużo ćwiczyć, dobrze się odżywiać. Nie wolno brać sobie wolnego na własną rękę, a najgorsze, że na związek z jakąkolwiek dziewczyną potrzebna jest zgoda menadżera. Głupota. Po co tu zgoda menadżera? Już może od razu całej wytwórni? Żałosne.

     Tak, czy owak musiałem się do tego zobowiązać. Znudzony podpisałem ostatni dokument i wykończony oparłem się o krzesło. Jednak nie dana mi była chwila  odpoczynku, bo mój nowy menadżer kazał mi się zbierać. Mięliśmy jechać do mojego nowego domu. Jednak facet zrobił coś, czego w ogóle się nie spodziewałem. Tak, po prostu kazał mi podać adres domu, w którym mieszkałem. Nie chciałem mu go dawać, nie miałem zamiaru tam wracać. Byłem strasznie uparty, jednak on nie chciał ustąpić. Na moje nieszczęście posłużył się regulaminem "Menadżer ma zawsze rację i trzeba się go słuchać". To był chwyt poniżej pasa. Zrezygnowany podałem mu adres. Po jakiś dziesięciu minutach podjechaliśmy pod mój dom. Serce biło mi jak szalone. Nie chciałem tam być. Jednak musiałem wziąć stamtąd wszystkie potrzebne rzeczy. Skręciłem na tyły budynku i uśmiechnąłem się w duchu. Bod ścianą znajdowała się drabina, a okno do mojego pokoju było otwarte, czyli tak jak je zostawiłem. Przyłożyłem drabinę do okna i zacząłem ostrożnie po niej  wchodzić do góry. Otworzyłem szerzej okno i zwinnie wskoczyłem do środka. Z szafy wyjąłem torbę podróżną i zacząłem pakować do niej ubrania. Później kilka prywatnych rzeczy. Wyrzuciłem torbę przez okno. Miałem już wychodzić gdy jednak coś mi się przypomniało. Pod poduszką w kopercie miałem schowane pieniądze. Tak jakbym czegoś potrzebował. Wyjąłem je. Spostrzegłem, że klamka od drzwi się poruszyła. Przestraszyłem się. Szybko wyszedłem przez okno i zszedłem po drabinie. 
W pośpiechu o mało z niej nie spadłem. Wsiadłem z powrotem do samochodu i odjechaliśmy.


Dom znajdował się w części miasta, której jeszcze nie znałem. Od raz zaciekawiła mnie okolica. Cisza, spokój. Nie było takiego strasznego ruchu jak tam, gdzie wcześniej mieszkałem. Po jakimś czasie przyjechaliśmy na miejsce. Dom z zewnątrz był bardzo ładny. Na pierwszy rzut oka nie wydawał się zbyt duży, ale mi to nie przeszkadzało, byle żebym miał w nim swoje, własne miejsce. Z zewnątrz otaczał go duży ogród. To miejsce bardzo mi się spodobało.

Menadżer zostawił mnie samego pod drzwiami z walizkami. Uznał, że sam sobie dam radę. Westchnąłem i zapukałem w drzwi. Otworzył mi chłopak z kurczakiem w zębach. Zmierzył mnie dokładnie wzrokiem, tak samo jak ja jego. 
- Ej chłopaki chodźcie tu, bo jakiś dzieciak przyszedł - już mnie wkurzył, jaki dzieciak?! Do drzwi podeszła reszta tej całej bandy.
- Cześć. Taemin. Od dziś z wami mieszkam - powiedziałem krótko i najnormalniej w świecie wszedłem do mieszkania. 
- Ej myślałem, że ten nowy będzie trochę... starszy - odezwał się jeden z nich o małej twarzy, jednak wyglądał przyjaźnie. 
- A czy to przypadkiem nie jest dziewczyną? - zaraz wybuchnę, już nie wyrabiałem, coraz bardziej mnie irytowali.
- Ale, przecież on jest taki uroczy! - pisnął chłopak w różowej koszulce, o nie przesadzili.
- Po pierwsze nie jestem dzieciakiem, po drugie nie jestem dziewczyną, może trochę tak wyglądam, ale nie radze wam tak mówić, a po trzecie i najważniejsze, nie jestem uroczy! - ryknąłem - pomyślcie zanim o kimś coś powiecie, ja też tak potrafię, ty wyglądasz jak dinozaur, ty jak jakaś żaba, ty jak nałogowiec kurczaków, a ty... ej czy przypadkiem różowy to nie babski kolor? A niby ja wyglądam jak dziewczyna - prychnąłem, zabrałem swoje walizki, ale po chwili zatrzymałem się - gdzie mój pokój? - zapytałem.
- Będziesz go dzielił ze mną, Minho jestem - o nie, nie, nie! 
- Ale jak to? Myślałem, że będę miał własny pokój - jęknąłem z niezadowolenia.
- To źle myślałeś, Taemin? Dobrze powiedziałem? Własny pokój ma tylko nasz liderek Onew, które serio jest nałogowcem kurczaków - uśmiechnął się.
Westchnąłem ciężko i pokierowałem się do pokoju. Położyłem mój bagaż obok wolnego łóżka i bezwładnie na nie opadłem. Ten dzień był zbyt męczący. Tyle nowych rzeczy. I jeszcze ta gromadka... Nie sądziłem, że będziemy tak dobrze się dogadywać. Od razu nie przypadli mu do gustu. Dlatego, że zaczęli komentować mój wygląd. Zawsze mnie to denerwowało. Przez całe życie z tego powodu byłem poniżany i wyśmiewany. Traktowano mnie jakbym był jakimś odmieńcem. Może nie byłem zbyt silny fizycznie, za to psychicznie byłem bardzo wytrzymały. Nie zamierzałem się przejmować nowymi lokatorami. Do szczęścia mi nie są potrzebni. Przyzwyczaiłem się już do życia w samotności.

Wstałem z miękkiego łóżka i wyjąłem z torby swoją piżamę, ręcznik i żel pod prysznic o zapachu pomarańczy. Chciałem się wykąpać, ale najpierw musiałem znaleźć łazienkę na własną rękę. Nie zajęło mi to dużo czasu, gdyż znajdowała się niedaleko. Wszedłem do kabiny i puściłem ciepły strumień wody. Zasyczałem gdy woda oblała moje wszystkie rany. Jednak ból był do wytrzymania. 

Odprężony wyszedłem z łazienki i ponownie skierowałem się do pokoju. Był tam ten cały Minho, jednak nie zwróciłem na niego większej uwagi i padłem na łóżko. Sam nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem.


Sami oceńcie ten rozdział. Ja powiem tyle, że nie jest zbyt udany. 
Nie potrafiłam nic wymyślić lepszego.
Mam nadzieję, że jednak nie jest tak tragicznie.
Liczę na komentarze z waszej strony.
Na prawdę przepraszam was za wszystkie błędy.
^^

niedziela, 13 stycznia 2013

~ However dreams to come true 2



     Stanąłem niepewnie pod drzwiami i już miałem pociągnąć za klamkę, kiedy się zatrzymałem. Olśniło mnie. Zaraz zaraz, po co tu przyszedłem? Mogę się założyć, że ten facet robił sobie ze mnie jaja, a ja głupi dałem się nabrać. Bo to by było za łatwe. Siedzę sobie na ławce, a tu przychodzi jakiś koleś, którego pierwszy raz widzę na oczy i zaprowadza mnie pod SM. I tyle. Nie to są jakieś głupie żarty. jaki ja jestem naiwny. Ale tak tego nie zostawię, wejdę tam i narobię mu takiego wstydu, tak go zmieszam z błotem, że już nie będzie chciał się nikomu na oczy pokazać. Co jak co, ale zgnoić kogoś to ja potrafię. 

     Tak jak planowałem, teraz już pewnie i z cwanym uśmieszkiem na ustach wszedłem do budynku, lecz uśmiech szybko zszedł mi z twarzy. Budynek był ogromny, dużo większy niż sobie nawet wyobrażałem. Mało tego, mnóstwo ludzi, którzy tam byli wyglądali prawie tak samo. Mężczyźni w prostych garniturach i ulizanych włosach, a kobiety w białych koszulach i spódnicach po kolana. Dobra i co dalej?
Nie miałem pojęcia jak się tu odnaleźć. Zobaczyłem kilka znajomych twarzy z moich ulubionych zespołów, ale nie skupiałem się teraz na tym. Moje oczy wciąż poszukiwały niezbyt wysokiego mężczyzny z bujnym wąsem i niedużą łysiną na głowie. Zrobiłem kilka kroków przed siebie, lecz zatrzymał mnie ochroniarz, którego wcześniej nie zauważyłem. Wyczuwam kłopoty...
- Ej, ej, ej mały! Wiesz, że tutaj nie wolno wchodzić? No chyba, że jesteś umówiony, w co wątpię - dużo wyższy ode mnie ochroniarz patrzał na mnie krzywo z góry.
- Ale ja jestem umówiony! Jakiś tam Junho kazał mi tu przyjść - byłem coraz bardziej zirytowany.
- Hahaha, proszę Cie chłopczyku nie wciskaj mi tu kitu! - nie znosiłem, kiedy ktoś mnie tak nazywał - szanowny Pan Park nigdy by nie miał nic do czynienia z takim dzieciakiem. Wyjdziesz stąd sam? Czy mam ci pomóc? - cholera, nie jest dobrze. Pomyślałem gdy ochroniarz otworzył przede mną drzwi na zewnątrz. 
- Spokojnie Junghae! Zostaw go, chłopak ma rację - myślałem, że oczy mi wyjdą z orbit. Tego się nie spodziewałem. Ale jakoś dalej w to nie wierzyłem. Czekałem co dalej się wydarzy - Choć Taemin. 
Nadal zdziwiony poszedłem za mężczyzną, zostawiając osłupiałego faceta w mundurze.
Windą wjechaliśmy do dosyć sporego gabinetu, który znajdował się na 13 piętrze. Ściany pomalowane były w kolorze błękitu. Po prawej stronie znajdowało się duże okno z którego można było zobaczyć miasto. Seul miał swoje uroki, bardzo lubiłem to miasto, mimo to, że spotkało mnie tutaj tyle krzywdy. Usiałem na obrotowym krześle na przeciwko kasztanowego biurka, na którym panował dosyć spory bałagan. Po drugiej stronie usiadł pan Park. 

Rozmawialiśmy dosyć długo, na temat mojego wokalu, tematu szkoły i tym podobne. Cały czas bałem się jednego pytania, myślałem, że już go nie zada, ale niestety to musiało nastąpić. "A jak z twoją rodziną, rozmawiałeś już z rodzicami?" - Przygryzłem wargę, bałem się mu na to odpowiedzieć. Wiedziałem, że muszę powiedzieć prawdę, bo inaczej narobię sobie kłopotów, a to i tak wyjdzie na jaw, więc lepiej opowiedzieć o wszystkim teraz. To było trudne. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem mu opowiadać wszystko od początku, aż do tragicznego końca. Mężczyzna przysłuchiwał mi się w w ciszy, z jego twarzy nie potrafiłem wyczytać żadnych emocji. Gdy już skończyłem poczułem, że łzy napływają mi do oczu, szybko je przetarłem i spuściłem głowę. 


Byłem zdziwiony jego reakcją, nic nie mówił, chyba się zastanawiał. Przyznam, że bałem się trochę, bo w końcu udało mi się uwierzyć, że to wszystko prawda. Bałem się, że po prostu mnie stąd wyrzuci. Jednak tak się nie stało. W końcu powiedział tylko krótkie "Nie martw się". 
Zabrał mnie do jednej z sali tanecznych. Była to chyba największa sala jaką kiedykolwiek widziałem. Jedną ze ścian pokrywało wielkie lustro, a na tylnej ścianie 
niebieskie tło z chmurkami. W jednej części znajdowały się sprzęty typu kamera, wieża z głośnikami, a w kącie pomieszczenia był się automat z zimnymi napojami    i wodą mineralną. No, to ja rozumiem.
Mężczyzna przywołał mnie do siebie i kazał mi coś zatańczyć. Pozwolił mi wybrać utwór. Po krótkim namyśle zdecydowałem się na jedną z piosenek Michaela Jacksona, był on moim idolem od kiedy zacząłem interesować się muzyką, a w moim pokoju widniało mnóstwo jego plakatów. 
Widać było, że pan Park był zachwycony moim tańcem, widziałem to po jego szerokim uśmiechu. Kiedy skończyłem nie mógł się powstrzymać od pochwały. 

- Więc tak, już wszystko przemyślałem. Będziesz należał do zespołu, którego jestem menadżerem, zwie się SHINee, dopiero zaczyna swoją karierę, ale jestem pewien, że razem z tobą zajdzie wysoko. Składa się z czterech utalentowanych chłopaków, nieco starszych od ciebie, ale z tym nie widzę problemu. Nie musisz się o nic martwić. Wspominałeś mi, że nie masz teraz za bardzo gdzie mieszkać, tak? Z tym nie widzę także problemu, ponieważ cały zespół mieszka razem. Tak jest dla nas łatwiej. Myślę, że jeszcze dziś się tam udamy - po jego długiej przemowie już nie miałem żadnych Wątpliwości, to wszystko prawda, moja radość była nie do 
opisania - oni są już wiedzą o nowym członku w zespole, więc są przygotowani, mam nadzieję... - to już powiedział trochę ciszej.

Byłem na prawdę szczęśliwy, choć jednak trochę się obawiałem. To była całkowita zmiana w moim życiu, zmiana na lepsze, przynajmniej tak myślałem. Nie wiedziałem jak będę żył z czwórką nie znanych mi ludzi w jednym domu, moją obawą było to, że mnie nie zaakceptują. Chociaż przyzwyczaiłem się do samotności i braku przyjaciół. Jednak miałem nadzieję, że to będzie przełom. Nowy, wspaniały początek lepszego życia.


***

Tak i oto pojawił się drugi rozdział, tak sobie jestem z niego zadowolona, ponieważ ostatnio tak sobie z moją weną. Mam nadzieję, że wam się podoba. 
Przepraszam was za wszystkie błędy jakie mogły się pojawić.
Dziękuję za 9161 wyświetleń bloga i 36 obserwatorów ^^
Martwi mnie trochę liczba komentarzy, mam wrażenie, że jest ich coraz mniej.
Tyle wyświetleń, a tak mało komentarzy... 
Mam nadzieję, że ich liczba się poprawi, błagam was o to ;*
'




czwartek, 3 stycznia 2013

However dreams to come true 1


    Czy istnieje szansa na lepsze życie? Czy wszystko może się zmienić na lepsze, a może będzie jeszcze gorzej? Chociaż wydawałoby się, że gorzej już być nie może. 
Na moje szczęście nadeszła nadzieja. Nadzieja na nowe, bezproblemowe życie, nadzieja na spełnienie moich najskrytszych marzeń. Muszę tylko dać z siebie wszystko, ale to nie będzie takie łatwe...
Siedzę bezczynnie na ławce, naprzeciw ogromnego budynku w centrum Seulu. Jest to duże miasto, ruchliwe drogi, mnóstwo ludzi spieszących się do pracy, lub uczniów do pobliskich szkół. Powinienem być wśród nich, ale nie tym razem. 
Za godzinę mam bardzo ważne spotkanie, od którego będzie zależało cała moja przyszłość. Tak, godzinę czasu. Czemu jestem tu tak wcześnie? Nie pytajcie, ponieważ sam tego nie wiem. Odliczam minuty, sekundy od bardzo ważnego wydarzenia, ale czy podołam zadaniu?
Cześć. Jestem Lee Taemin, mam piętnaście lat i za jakiś czas mam bardzo ważne spotkanie w samym SM TOWN. Ale może zacznę od początku...
    Moje życie nie jest takie kolorowe jakby się mogło wydawać. Nikt nie mógł sobie nawet wyobrazić tego co mnie spotkało. Ból i cierpienie. To były rzeczy, które towarzyszyły mi od dłuższego okresu. Pustka w sercu, brak osoby, które mogłaby mi pomóc. Byłem tylko ja i moje problemy, z którymi poradzić sobie było trudnym wyzwaniem. Niemalże nieosiągalnym. 
Zacznijmy od tego, że byłem niechcianym dzieckiem, a na świecie pojawiłem się przez bardzo nieszczęśliwy sposób, ponieważ moja matka została zgwałcona.
Mimo to bardzo mnie kochała. Opiekowała się mną i chciała abym miał jak najlepiej, lecz to co dobre nigdy nie trwa wiecznie. Kiedy miałem dwanaście lat wszystko się zmieniło, gdyż moja rodzicielka związała się z facetem, którego nigdy nie nazwałbym swoim ojcem. Człowiek wredny, bez serca, fałszywy i zdolny do wszystkiego. Kiedy tylko przeprowadził się do naszego domu stałem się jego własnością, traktował mnie jak zabawkę, bezwartościowy przedmiot, z którym może robić wszystko co tylko chce. Z czasem było coraz gorzej, bił mnie, okaleczał i robił rzeczy do których normalny człowiek nigdy by się nie posunął. Z moją matką wcale nie postępował lepiej. I tak było codziennie. 
Pewnego wieczora...
Siedziałem schowany w szafie, bałem się, bardzo się bałem. Wiedziałem że On znów był pijany, znów bił się z moją ummą. Ale ten raz był inny, walka była ostrzejsza, a ojciec bardziej wściekły niż zwykle, o co? O to co zawsze.
- Gadaj kim on jest! Kim jest ten osobnik z którym mnie zdradzasz! Gadaj szmato! - kolejny wrzask, kolejne uderzenie aż do rozlewu krwi.
Trzęsłem się ze strachu, wiedziałem, że ten człowiek jest nieobliczalny. Płakałem, niemal krztusiłem się łzami, choć próbowałem za wszelką cenę powstrzymać szloch, tak aby mnie nie usłyszał. Po chwili wszystko ucichło, Nie było słychać ani wrzasków ojczyma ani cichych jęków matki przepełnionych przeszywającym bólem. Wiedziałem, że coś jest nie tak, miałem rację. Rozbrzmiał jego gruby i przerażający głos. 
- Nie chowaj się smarkaczu i tak Cię znajdę - na te słowa aż żołądek podszedł mi do gardła, a serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Po tych ich kłótniach nigdy mnie nie szukał, co on zamierza? Mężczyzna z hukiem zaczął przewracać cały dom do góry nogami. Kiedy usłyszałem, że stoi tuż przy miejscu mojej kryjówki skuliłem się w sobie jeszcze bardziej. Nie ma mnie tu! Idź stąd! Proszę, tylko tu nie zaglądaj - błagałem w myślach, lecz moje modły nie zostały wysłuchane. Drzwi szafy otworzyły się z hukiem, a na twarzy mężczyzny było widać wredny uśmiech. Z całej siły szarpnął za moje ubrania i wywlókł mnie na zimną podłogę. Kopnął mnie z całej siły w brzuch, później szarpnął mnie za ramiona podnosząc do pionu tylko po to by powalić mnie kolejnymi ciosami. Czułem ból jakiego jeszcze nigdy nie czułem. Uderzył mnie w twarz a z kącika moich ust pociekła strużka krwi. Powoli odwróciłem głowę w drugą stronę, a na widok jaki zobaczyłem serce mi pękło, a do oczu napłynęło więcej łez. W kącie pomieszczenia bezwładnie leżało ciało mojej kochanej ummy, a wokół niej tworzyła się coraz większa kałuża ciemnoczerwonej krwi.  
Zacząłem krzyczeć i się wyrywać, przyjmując za to kolejne uderzenia w okolicy twarzy. Okładał mnie pięściami jak szalony. Szarpałem się, ale nic z tego, był za silny. Tak bardzo mnie to bolało. Po chwili zza pleców wyciągnął nóż kuchenny ociekający krwią. Byłem pewny, że mnie zabije, nie chciałem umierać więc próbowałem uniemożliwić mu zadanie mi nim ciosu. Z trudem wyprostowałem jedną nogę przez który mężczyzna przepał z powodu silnego upojenia alkoholowego. Z reki wypadł mu nóż, który bez namysłu podniosłem i wbiłem mu w udo, co wywołało potworny krzyk. Udało mi się wybiec z domu. W całym ciele czułem ogromny ból, ale wiedziałem, że jak szybko czegoś nie zrobię to mnie dorwie. Ze łzami w oczach biegłem ile tylko miałem sił. Nie zwalniałem, bo wiedziałem, że jest za mną, że jak mnie dopadnie będzie już po mnie. Po jakimś czasie dotarłem do centrum Seulu, gdzie zwolniłem siadając na jednej z ławek głośno dysząc ze zmęczenia i zarówno ze strachu. Schowałem twarz w dłonie zalewając się łzami. Byłem bezsilny, nie wiedziałem gdzie mam się podziać, nie miałem nikogo, kto mógłby mi pomóc. Do domu nie mogłem wrócić. W sumie to już nie był mój dom, nie bez tej wyjątkowej osoby, która odeszła. 
Zacząłem sobie śpiewać pod nosem jedną z piosenek, którą uwielbiała moja mama. To dzięki niej kocham muzykę, dzięki niej tańczę już od lat i byłem w tym coraz lepszy. Mówiła mi, że mam talent, uwierzyłem jej, zawsze jej wierzyłem. Nawet wtedy gdy chciała wziąć ślub z Minhyun'em i wmawiała mi, że będzie dobrze. Wtedy tez jej uwierzyłem, chociaż wiedziałem, że to zły pomysł, że wcale nie będzie dobrze, miałem rację. Śpiewałem coraz głośniej. Nie zauważyłem, że pewien mężczyzna bacznie mnie obserwuje. Wystraszyłem się kiedy ów facet zaczął być mi brawo. Zdezorientowany i zawstydzony spuściłem głowę, na co on położył rękę na moim ramieniu i przemówił miłym i zarówno męskim głosem.
- Chłopcze, masz wielki talent. Uważam, że z takim głosem mógłbyś zrobić karierę - uśmiechnął się do mnie ciepło. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem - Choć zaprowadzę Cie gdzieś - wskazał kierunek, w którym mięliśmy się udać. Ruszyłem za nieco wyższym ode mnie mężczyzną, który mógł mieć ok. 40 lat. Przystanął przed ogromnym budynkiem i uśmiechnął się szeroko. Nie mogłem uwierzyć, że stoję przed siedzibą SM. 
- Przyjdź tu jutro o 9.00. Omówimy kilka spraw i zrobimy małe przesłuchanie i dodatkowo sprawdzimy jak tańczysz. Mam tylko dwa pytania, jak się nazywasz i dlaczego jesteś taki poobijany? Ktoś Cię pobił, a może wdałeś się w bójkę? Choć po twojej posturze nie wygląda żebyś się do nich garnął - uśmiechnął się krzywo i czekał na moją odpowiedź. Świetnie, po protu świetnie. I co ja mu powiem?
- Jestem Lee Taemin, a to... przewróciłem się - powiedziałem to co mi pierwsze wpadło do głowy. Mężczyzna chyba raczej mi nie uwierzył, ale nic nie powiedział co było dla mnie nie mała ulgą. 
- Mhm, czyli rozumiesz wszystko tak? Aha i nazywam się Park Junho.
- T-tak, dziękuję - wyjąkałem i przyglądałem się przez chwilę odchodzącej postaci. 


   Jedna rzecz, która może odmienić moje życie. przez którą wszystko może się zmienić. Lecz nie o tym teraz myślałem. Jedynym moim pytaniem było. "Co ja mam teraz zrobić". Tyle się wydarzyło, że już byłem tym wszystkim wykończony. Nie mam gdzie się teraz podziać, moja matka nie żyje, a mój ojczym chce mnie zabić. No właśnie nie żyje? Przecież tego nie wiem, nie sprawdziłem tego... To moja wina, zostawiłem ją tam, z nim. A co jakbym zdołał ją uratować? Może wszystko byłoby dobrze? Jestem tchórzem, uciekłem, za bardzo się bałem i zostawiłem jedyną osobę, na której mi zależało. Jestem idiotą. Sam siebie nienawidzę. Na te wszystkie myśli łzy napłynęły mi do oczu i zaczęły spływać po moich bladych policzkach. Byłem bezsilny, nie wiedziałem co mam dalej robić. 

W pewnym momencie przypomniało mi się jedno miejsce. A był nim mały domek na drzewie, który znajdował się w lesie położonym około 1,5 kilometra od mojego domu. Domek zbudowałem kiedyś z moim przyjacielem, jedynym przyjacielem, który kilka lat temu zmarł na białaczkę, nikt oprócz nas nie wiedział gdzie się znajduje. Zaczęło się już ściemniać więc szybko postanowiłem pobiec na miejsce. Kiedy już tam dotarłem, wspiąłem się po starej, drewnianej drabinie i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie było tu zbyt wiele, ale spostrzegłem mój plecak z kilkoma ubraniami, który przyniosłem tu jakiś miesiąc temu. Dlaczego? Chciałem uciec           z domu, miałem już wszystkiego dość. Ale nie zrobiłem tego, nie miałem odwagi. 
Opatuliłem się cienkim kocem, który również miałem w plecaku i od razu zasnąłem. 
Obudziłem się przez chłód panujący w domku. Było bardzo zimno, było dosyć wcześnie, co wywnioskowałem z tego, że na dworze wciąż panował mrok. 
Drżącymi rękami wyjąłem z kieszeni prawie całkiem rozładowany telefon po to by sprawdzić godzinę, 5.30. Szybko się przebrałem w najlepsze ciuchy jakie tu miałem i wyszedłem z "kryjówki". Po drodze złapał mnie ogromny napad głodu, jednak zignorowałem to i szedłem dalej. Było wcześnie, ale nie wiedziałem co mam robić więc usiadłem na ławce przed SM. I tak się tu znalazłem.
Wybiła 9, podniosłem się z ławki i ruszyłem w stronę drzwi budynku. 



Więc zaczynamy ^^
Jak wam się podoba pierwszy rozdział? 
Aż sama się zdziwiłam jego długością.
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam.
Proszę was o komentarze.
Hwaiting!




Przeczytałeś?
To zastaw komentarz ^^
Dziękuję   <3



niedziela, 30 grudnia 2012

However dreams do come true - prolog

Więc tak nowe opowiadanie podzielę na dwie części:
However dreams to come true (Jednak marzenia się spełniają)
Can one person change me? (Czy jedna osoba może mnie zamienić?)
Prolog:

     Jestem zwykłym piętnastolatkiem, a na imię mi Lee Taemin. Moje życie nie jest takie wspaniałe jak niektórzy uważali. Każdy, kto mnie znał z widzenia myślał, że jestem bogaty, pewnie dlatego, że miałem mnóstwo ubrań i niemal co dziennie byłem w innej kreacji. Wcale tak nie było... Ubrania kupowałem za własnoręcznie zarobione pieniądze. Rodzice mi ich nie dawali, ani nic mi nie kupowali, więc musiałem sobie sam radzić przez roznoszenie gazet, wyprowadzanie psów, czy przez pomaganie sąsiadom. 
W szkole byłem traktowany jak popychadło, nic dla nikogo nie znaczyłem. Wszyscy się ze mnie śmiali i traktowali jak jakiegoś odmieńca, a pod moim nazwiskiem były wypowiadane różne chamskie przezwiska i plotki. To prawda byłem trochę inny. Może przez to, że wyglądem przypominałem dziewczynę. Mimo to nie znosiłem jak ktoś mnie do nich porównywał.
 Chciałem wyglądać tak jak inni, ale tylko wyglądać. Osobowością bym się z nikim nie zamienił. Praktycznie same rozpuszczone bachory, które wszystko muszą mieć i zawsze muszą mieć tak zwanego "kozła ofiarnego", padło na mnie.
 Nie pasowałem tam. 
Ale to nie były moje największe problemy...
Do czasu byłem szczęśliwym dzieckiem, z kochającą ummą u boku, ale wszystko się zmieniło kiedy mama poznała faceta o imieniu Minhyun. 
Ten mężczyzna bił mnie niemal codziennie, a matka tego nie zauważała, albo nie chciała zauważyć, gdyż bała się że uderzy także i ją. Później zaczął bić nas oboje. 
Przyszedł czas, że chciał mnie zabić. 
W sercu miałem pustkę straciłem wszystko i nie miałem się gdzie podziać.
Spotkałem faceta, który przewrócił całe moje dotychczasowe życie do góry nogami. Moje marzenia powoli zaczynały się spełniać, ale nie wiedziałem, że jest to początek kolejnych problemów... 



Wiem, nie jest zbyt długi, ale mam nadzieję, że wam się spodobał ^^
Pierwszy rozdział nie wiem kiedy się pojawi, więc zaglądajcie co jakiś czas na bloga.
Zajrzyjcie także do strony "Bohaterowie - However dreams to come true", której możecie się także sporo dowiedzieć o życiu naszych bohaterów.
Pragnę wam życzyć wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, tym co prowadzą blogi wielu czytelników, komentarzy i wyświetleń. 
Mam nadzieję, że dla wszystkich będzie on wyjątkowy ^^

Hwaiting!!




A na koniec tego postu, wstawiam wam naszego kochanego, skromnego 
Taemin'ka :D


środa, 26 grudnia 2012

Info

Więc tak, jak wiecie nadszedł koniec opowiadania Love & Scary, jest mi z tego powodu trochę przykro, gdyż bardzo przyzwyczaiłam się do tego opowiadania i z ciężkim sercem było mi zakończenie go. Ale również cieszę się, że będę mogła już zacząć nowy opowiadanie również z narracją jako Taemin, to się nie zmieni. Mam nadzieję, że spodoba się wam pomysł i będziecie go czytać tak samo chętnie jak wcześniejsze opowiadanie, a może nawet bardziej. Już niedługo pojawi się prolog oraz bohaterowie. Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć o bohaterach to zajrzyjcie to strony "Bohaterowie - However dreams to come true". Jest tam dosyć sporo informacji z ich życia oraz krótkich scen, które pojawię się w opowiadaniu. Mam nadzieję, że was zaciekawię ^^
Liczę na dużo komentarzy z waszej strony, ponieważ to one dodają mi chęci na pisanie i sprawiają, że mam wenę. 
Nie zawiedźcie mnie. 
Wygląd bloga jak na razie jest cały czas zmieniany ^^
Święta się już kończą, ale pragnę wam życzyć dużo zdrowia, szczęścia, miłości, radości, która mam nadzieję że będą wam towarzyszyć przez cały czas. ^^
Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Życzy ~ Akemisan.